Dyktando Wiosenne
Dziś o godzinie 9.00 rozpoczęło się Dyktando Wiosenne w Ośrodku Kultury w kategoriach szkolnych, a o godzinie 17.00 rozpocznie się kategoria OPEN dla dorosłych.
Mamy już też tekst dyktanda dla uczniów. Zapraszamy do lektury:
Porządki w domowej biblioteczce
Julka wyłączyła telewizor Sanyo i huśtając się na rozklekotanym krześle , spojrzała z niesmakiem na zakurzone półki babcinego księgozbioru. Jako dobra wnuczka przed przyjazdem babci Honoraty z sanatorium zobowiązała się go uporządkować, ale teraz chwile wahania okupiła zwątpieniem, czy to w ogóle jest możliwe. Podskórnie marzyła o wysłaniu paru SMS -ów do koleżanek czy sprawdzeniu, co się dzieje na Facebooku. Hipotetycznie, może i by poukładała te książki, niekoniecznie gdzie bądź, ale czy ktokolwiek później je odnajdzie… „ Wybierzmy się w tę podróż” -pomyślała i odważnie zmierzyła się z nieznanym.
Za mosiężnymi figurkami na regale tkwiły przedpotopowe chyba egzemplarze, a wśród nich na żółto-różowej okładce z lat sześćdziesiątych dojrzała tytuł komedii Aleksandra Fredry . To w tej paskudnej lekturze hipokryta z cholerykiem wiedli swój zawzięty spór. Dla epopei Mickiewicza, wszak wielkim poetą był, znalazła nie dobre, ale wprost idealne miejsce nieopodal właśnie „Zemsty”. Niepodobna, ale zapamiętała ten nieprzeliczony Zosiny drób, co czynił wielki ruch na podwórku. Był też zajazd na Litwie, tylko, co w nim serwowano, to już nie pamiętała. Pokaźna kolekcja książek kucharskich nie świadczyła bynajmniej o ultranowoczesnym czy popularnonaukowym hobby babci, bo przecież poradniki to żadna rzetelna wiedza, nawet nie quasi-nauka. Jednak wnuczka uchyliła szaroburą obwolutę „Kuchni polskiej ”i mimowolnie trafiła na archaiczny przepis na kurzy móżdżek z odrobiną przyprawy Knorra , a może kurkumy. Ohyda. Spoza kulinariów dojrzała nieciekawą pozycję kwiaciarską o uprawie tulipanów i georginii w przydomowym ogródku. Jeszcze niżej poustawiano w rzędach oprawione w skórzane okładki egzemplarze studenckich podręczników z czasów babcinej edukacji na Uniwersytecie Jagiellońskim, które ewentualnie przydałyby się dziewczynie do matury. Wnuczka przejrzała książki o pozytywizmie, Młodej Polsce i dwudziestoleciu międzywojennym, jednak jej uwagę zwróciły przede wszystkim różnobarwne albumy o Tatrzańskim Parku Narodowym, Wyżynie Śląsko-Małopolskiej. Gdybyż jeszcze było coś o Wzgórzach Trzebnickich. Nie zaciekawiły jej amerykańskie opowieści z Dzikiego Zachodu. To nie jej bajka, choć akurat parę baśni i legend z okazji Dnia Dziecka otrzymała od wujka pół-Francuza.
Błahy powód, aby uporządkować księgozbiór babci był pretekstem do wyeliminowania niepotrzebnych, zakurzonych starodruków. Niech no by wreszcie znalazły swoje miejsce przedpotopowe papierzyska, choćby i czasopisma, a wśród nich „Trybuna Ludu” i Żyjmy dłużej”, ułożone w kącie w równą przewiązaną sznurkiem stertę. Gdzie by ulokować te zużyte, nieaktualne już periodyki? Mogłaby zarządzić wywózkę i przeważającą część zapakować do swojego samochodu marki Ford, aby sprzedać w składzie makulatury, ale znosić kilkunastokilogramowe ciężary z półpiętra to ponad jej możliwości. Schować część, ale gdzie? Nie łatwe, ale trudne były te decyzje. Zdjęcie z porządków wrzuciła na Instagram.
Cóż by tu zrobić z papierowym dorobkiem długiego życia? Gdyby nie jej własny nałóg czytania, poruszający najczulsze struny, wyrzuciłaby bez żalu ten trzydziestoletni zbiór. Ależ ona sama, Julka uwielbia książki, tyle że zabójcze, mrożące krew w żyłach kryminały, więc wybór pozostawiła babci Honoracie.